I fru... Twoja wiadomość już leci na nasze skrzynki!
Zajrzyj na swoją pocztę, aby poznać szczegóły oferty ;)
Tymczasem, sprawdź nowości na naszym blogu semahead.agency/blog/
Zespół Semahead by WeNet
Każdy właściciel firmy lub osoba odpowiedzialna za efektywność biznesu online niejednokrotnie zmaga się z mało skutecznymi próbami optymalizacji kosztów i wydatków w firmie. Jeżeli poważanie zastanawiasz się nad tym, jak sprzedawać więcej i zmniejszać wydatki na działania marketingowe, to gratuluję – trafiłeś w odpowiednie miejsce. W artykule znajdziesz kilka porad jak poprawnie mierzyć swoje poczynania w Google Analytics, aby to „przebiegłe” narzędzie nie wyrządziło więcej szkody, aniżeli pożytku. Zaczynamy.
Kiedyś usłyszałam od znajomego stwierdzenie, że „analityka internetowa nie działa”. Powiedział mi, że na podstawie analizy danych o przychodach z kampanii na Facebooku i w Google postanowił zrezygnować z nieprzynoszącej przychodów kampanii w mediach społecznościowych. Jednak wykluczenie tego źródła pozyskiwania użytkowników ze strategii spowodowało spadek przychodów ze wszystkich kampanii płatnych. Zwrócił się więc do mnie z prośbą o pomoc w wyjaśnieniu przyczyny takiego obrotu sprawy. Okazało się, że winowajcą była niepełna konfiguracja Google Analytics. Brak wykluczeni stron odsyłających systemów płatności internetowych – w tym przypadku Dotpay (dotpay.pl) – sprawił, że zasługa za transakcje, generowane przez osoby z kampanii na Facebooku, była niepoprawnie przypisywana do płatności elektronicznych. Czyli została wyłączona kampania, która w rzeczywistości generowała przychody.
Wyobraź sobie, że pewnego dnia postanawiasz zajrzeć do raportu źródło/medium w Google Analytics, żeby sprawdzić, czy wszystko zmierza w obranym przez Ciebie kierunku. Analizujesz wykresy w ujęciu dziennym i okazuje się, że tydzień temu nagle wzrosła ilość sesji ze źródła direct. Znasz podstawowe pojęcia i wiesz, że ruch bezpośredni często „dowozi” do sklepu osoby, które już lubią Twoją markę. Nie zastanawiając się długo dzwonisz do znajomych, żeby wspólnie z nimi świętować sukces. „Mój sklep stał się w końcu rozpoznawalny, na dodatek stało się to z dnia na dzień” – wykrzykujesz w słuchawkę.
Niestety, po odczytaniu maila od programisty okazuje się, że impreza została zwołana zbyt pochopnie. Nagły wzrost sesji z direct związany był z błędem w kodzie strony. W momencie przejścia z kategorii do produktu następowała utrata parametru referrer, odpowiedzialnego za identyfikację źródła w Google Analytics, a każde nierozpoznane wejście narzędzie kategoryzuje jako direct. Pamiętaj, żeby zachować dystans patrząc na dane i analizować je zawsze w szerszym kontekście. Jeżeli zauważysz wznoszący pik na wykresie wejść bezpośrednich porównuj je z sesjami z innych kanałów. Korelacja pomiędzy tymi wartościami, polegająca na jednoczesnym wzroście direct i spadku innych rodzajów wejść, powinna zapalić żarówkę w Twojej głowie. Warto wówczas skontaktować się z firmą odpowiedzialną za administrowanie witryną lub spróbować znaleźć źródło zjawiska samemu.
Współczynnik odrzuceń, czyli procent wejść jednoodsłonowych dla strony często współuczestniczy, wraz z innymi metrykami, w określeniu kondycji poszczególnych urli. Zanim jednak nagrodzisz strony z zerowym współczynnikiem odrzuceń za to, że są atrakcyjne dla Twoich użytkowników, sprawdź czy na pewno należą im się oklaski. Bardzo często za zerową lub bliską tej wartości metryką kryje się błąd w ustawieniach parametrów danych, wysyłanych do Google Analytics. Tymi parametrami mogą być na przykład rodzaj zdarzenia. Wysyłanie wielu zdarzeń typu interaction (obniżających współczynnik odrzuceń) podczas mierzenia wyświetleń banerów może nam sztucznie wpływać na statystyki. Innym powodem nienaturalnie niskiego bounce rate może być podwójny kod Google Analytics. Jeżeli więc chcesz podejmować trafne decyzje o jakości poszczególnych urli przeanalizuj to, co wysyłasz w trakcie odsłon strony używając wtyczki Google Analytics Debugger.
W Google Analytics jesteś w stanie gromadzić niezliczone rodzaje danych. Warto mieć świadomość, że istnieją informacje, które nie są mile widziane przez giganta z Mountain View. Należą do nich takie ciągi znaków, jak maile użytkowników czy ich hasła. Pewnie w tym momencie chcesz ominąć ten akapit bo uważasz, że ta kwestia Ciebie nie dotyczy, przecież jesteś pewny, że działasz zgodnie z zasadami. Często zdarzają się jednak sytuacje, że raporty zapisują maile czy hasła bez naszego udziału, co może wynikać z konstrukcji strony, stworzonej przez nieświadomego dewelopera. Jak więc sprawdzić, czy jesteś na dobrej drodze do „wejścia w konflikt” z firmą Google? Zerknij do raportów zdarzeń lub stron i przefiltruj wiersze tabeli wpisując takie ciągi znaków jak „hasło”, „hasło”, „password”, „@”. Jeżeli raport nie zwróci wyników możesz spać spokojnie.
To niestety nie koniec. Istnieje jeszcze kilka bardzo ważnych ustawień, które należy sprawdzić zanim będziesz mógł polegać na informacjach zawartych w Twoim panelu Google Analytics. Należą do nich między innymi:
Z naszych wewnętrznych badań wynika że 70% kont Google Analytics jest źle skonfigurowanych, czyli posiada przynajmniej jeden błąd krytyczny w danych.
Zastanów się zatem, czy chcesz się narażać na utratę pieniędzy, marnotrawienie czasu na bezsensowne analizy, czy nawet zamknięcie konta z powodu zbierania zakazanych przez Google informacji o użytkownikach. Dlatego też ważne jest przeprowadzenie audytu pod kontem poprawności zbierania danych, co w przyszłości może nam oszczędzić nie tylko problemów, ale także straty pieniędzy.
Chcesz zacząć współpracę z nami? Wypełnij formularz!
Wypełnienie zajmie Ci kilka chwil a nam pozwoli
lepiej przygotować się do rozmowy z Tobą.